Jako rasowy mieszczuch, mający praktycznie wszystko pod nosem, w dodatku przyzwyczajony do wygód jakie zapewnia mieszkanie w dużym mieście, wycieczkę w góry traktowałem jako abstrakcyjnie hardkorową wyprawę, która odrze mnie z resztek godności, uświadomi, że miejska siłownia to żart w porównaniu z wyzwaniem jakie stawia przed człowiekiem natura, a na szczycie moje wycieńczone członki zostaną wchłonięte przez Matkę Ziemię, gdy nie będę mógł się już poruszać ze zmęczenia. Jakie było moje zdziwienie gdy po dotarciu na szczyt czułem się dziwnie dumny i szczęśliwy, a zmęczenie dawało gigantyczną satysfakcję.
Źródło: http://www.beskidslaski.pl/Inne/beskid.html
Od tego wydarzenia zaczęła się moja przygoda z Beskidem Śląskim. Po zdobyciu Klimczoka (1172 m n.p.m) przyszedł czas na Skrzyczne (1257 m n.p.m) aż w końcu zdobycie wszystkich szczytów tego regionu przestało być tylko marzeniem. Co takiego sprawiło, że wyjazdy w Beskid Śląski zajęły stałe miejsce w moim harmonogramie? Przede wszystkim niepowtarzalna atmosfera ucieczki od chaosu miasta, kontakt z naturą, czasami rewelacyjnie relaksujący podczas słonecznych dni z delikatnym wiatrem po osiągnięciu szczytu, a czasami gonitwa w dół góry, po zmroku podczas gdy jedynym źródłem światła były błyskawice. Obejdę się bez frazesów ale czasami jedyne co można powiedzieć to „Nature… You’re scary” 😉 Oczywiście nie osłabia to zapału do wspinaczek, a wręcz przeciwnie, każde zwycięskie starcie jeszcze bardziej motywuje do kolejnej konfrontacji.
Inną cechą podróży w Beskid Śląski jest zderzenie się jakby dwóch światów. Przeciętne przejście przez centrum Katowic wiąże się z istnym przeglądem udręczonych twarzy, nieprzyjaznych warknięć, a najlepiej zachować sobie w głowie popularne twierdzenie „bez kija nie podchodź”. Co zaskakuje podczas zdobywania szczytów Beskidu Śląskiego, jest to, że każda osoba mijana na szlaku przywita się, zagada i prostymi gestami uprzyjemni nam tę wyprawę. Osobiście uważam, że takie poczucie wspólnego celu, które łączy ludzi na szlaku, zamiast wzbudzać wrażenie niezdrowej rywalizacji, jest jednym z najlepszych doświadczeń jakie mnie spotkały w górach.
Dla osób, które obawiają się o swoją kondycję a chciałyby w ten sposób spędzić aktywnie czas – Beskid Śląski jest idealny dla początkujących. Najwyższy szczyt tego regionu to Skrzyczne. Wysokość 1257 metrów może wydaję się być na początku zniechęcająca, jednak całą trasę można spokojnym tempem pokonać w zaledwie cztery godziny. Razem z powrotem! Prawda, że to niedużo? A satysfakcja gwarantowana. Jednak Beskid Śląski to nie tylko Skrzyczne. Każdy szczyt może zaoferować nam unikalne doświadczenia, każda trasa posiada odcinki, na których nie sposób się nie zatrzymać i napawać widokiem. Oprócz wrażeń wizualnych, budujemy kondycję, która pozwoli nam zdobywać coraz wyższe szczyty, a także poprawi naszą sprawność w życiu codziennym. Same profity!
Jeżeli szukacie nowych doświadczeń, a nie mieliście do tej pory okazji wybrania się w góry, naprawdę was zachęcam. Skoro taki mieszczuch jak ja odnalazł w tym pasję, to nie wątpię, że wam też się spodoba. Do zobaczenia na szlaku! 🙂